Każdy wewnętrzny narząd człowieka ma w uchu swoje przedstawicielstwo. Drażniąc odpowiednie punkty ucha, w których zakodowane są cenne informacje o naszych narządach, możemy postawić właściwą diagnozę w chorobach, które z uchem nie mają pozornie nic wspólnego.
Badanie, a potem leczenie odbywa się za pomocą małego aparatu podłączonego do dwóch elektrod. Jedną z nich pacjent trzyma w ręku, drugą -przypominającą ołówek – lekarz penetruje ucho. Kiedy dotyka nią punktu, który odpowiada choremu narządowi, wówczas zapala się w aparacie światełko.
Metoda ta, zwana aurikuloterapią, wciąż nie jest w Polsce dostatecznie znana, chociaż zyskuje coraz więcej zwolenników.
Zdrowe podrażnienie. O tym, że drażniąc odpowiednie punkty ucha można diagnozować i leczyć przekonał się w roku 1956 francuski uczony prof. Paul Nogier. Na uszach Arabów, których wtedy leczył, zauważył blizny. Prof. Nogier dowiedział się, że na Wschodzie, gdy człowieka boli noga albo głowa, przypala mu się jakiś punkt w uchu. Wiedzę tę przekazywano z pokolenia na pokolenie, ale leczenie odbywało się raczej na zasadzie intuicji, bez naukowych, logicznych i racjonalnych uzasadnień.
Prof. Nogier odkrył, że punkty w uchu odpowiadają naszym narządom i że stymulując je, można te narządy leczyć. Jego odkrycie poruszyło świat lekarski, ale z czasem prawie o nim zapomniano. Francuski uczony nie miał bowiem środków na przeprowadzenie naukowych badań. W wiele lat później, dzięki rozwojowi kosmo-nautyki i związanych z tym możliwości eksperymentowania, odkrycie Nogiera potwierdził Rosjanin prof. Foma G. Portnow. To właśnie Portnow zbudował w swojej klinice aparat stosowany obecnie w aurikuloterapii.
Do roku 1982 jego badania były tajne. Swoje eksperymenty opisywał kilka lat później w książce „Elektropunktura. Igłoterapia bez igieł”.
Bezboleśnie i skutecznie.
Po raz pierwszy zastosowałam jego aparat na moim synu. Bardzo wcześnie zaczął palić, a z powodu choroby genetycznej w naszej rodzinie, palenie było dla niego szczególnie niebezpieczne. Rozpaczliwie szukałam pomocy, niestety, wszystko zawodziło. Wtedy przeczytałam książkę prof. Portnowa. Tak zainteresowałam się aurikuloterapią. Zdobyłam aparat i eksperymentowałam na własnym dziecku. Po kilku zaledwie zabiegach mój syn rzucił palenie. Potem zaczęli do mnie przychodzić znajomi, następnie znajomi znajomych i tak się zaczęło.
Metodą tą można leczyć: bezsenność, wrzody żołądka i dwunastnicy, nerwice, choroby kręgosłupa, stawy, łuszczycę, astmę, katary alergiczne, moczenie nocne u dzieci i wiele innych chorób.
Ogromne sukcesy w aurikuloterapii osiąga się w odzwyczajaniu od palenia.
Można z niego wyleczyć ludzi, którzy palą nawet przez 30 lat.
Najważniejsza w aurikuloterapii jest motywacja chorego. Człowiek, który do mnie przychodzi, przede wszystkim sam musi chcieć wyzdrowieć.
W aurikuloterapii leczenie odbywa się bez bólu, szybko i skutecznie. Jest to metoda naukowa.
Stosując go rutynowo w gabinetach, można by uniknąć wielu niepotrzebnych, często bolesnych i kosztownych badań