„Od 17 lat jesteśmy małżeństwem. Przez wspólne lata pożycia zaczęłam zauważać w moim mężu zupełnie innego człowieka. Coraz częściej zaglądał do kieliszka, ja w tym czasie zajmowałam się domem i dziećmi. Pomyślałam: wezmę rozwód, ale gdzie ja pójdę z trójką dzieci? Straszyłam go, pakowałam się i znów wracałam, bo wiedziałam, że jeżeli go zostawię, sam sobie na pewno nie poradzi. Za nadużycia finansowe trafił na 3 miesiące do aresztu śledczego. Wyciągnęłam go i przez 5 lat spłacałam za niego pieniądze. Po roku znowu zaczął pić. Uważam, że nie jest nałogowym alkoholikiem, ale ma bardzo słaby charakter. Kocham go nadal i chcę mu pomóc, ale nie wiem, jak to zrobić. Nie potrafię odejść i nie mogę już tak żyć.”
Śmiałe i kategoryczne twierdzenie, że Pani mąż nie jest nałogowym alkoholikiem moim zdaniem jest zbyt odważne. Uzależnienie od alkoholu przybiera rozmaite formy. Nie musi to być picie „na okrągło”, na umór, do upadłego.
Wiele wskazuje na to, że Pani mąż jest uzależniony od alkoholu, Pani natomiast jest osobą współuzależnioną, czyli wspierającą alkoholika w jego nałogu. Wspiera Pani męża poprzez umożliwianie mu nieponoszenia konsekwencji jego negatywnego postępowania. Jest to jedna z najbardziej fatalnych form pomocy osobie uzależnionej, czy też – jak Pani to woli określać – „mającej bardzo słaby charakter”. Myślę, że jedynym naprawdę skutecznym sposobem na to, aby pomogła Pani mężowi, jest stanowcze zażądanie od niego, aby wreszcie zaczął się leczyć. Jeżeli nie będzie Pani twarda, może być tylko coraz gorzej. Mąż wie przecież, że może się spić do nieprzytomności, może robić nadużycia, iść do więzienia -Pani i tak to wszystko zniesie, weźmie na swoje barki.